Dzisiaj mam dla Was dość nietypowy wpis, bo pierwszy raz na blogu pojawia się artykuł gościnny – czyli napisany nie przeze mnie tylko innego Twórcę. Jeżeli temat fotografii ulicznej Wam się spodoba to postaram się pociągnąć go dalej, tylko dajcie znać w komentarzach, o czym chcielibyście jeszcze poczytać. A teraz już oddaje głos Kasi.

Fotografia uliczna (ang. street photo) to specyficzny rodzaj zdjęć, utrwalających codzienność dziejącą się na zewnątrz. Niepozowaną, niereżyserowaną, spontaniczną. Nie jest to jednak fotoreportaż, gdyż istotą fotografii ulicznej jest uchwycenie tzw. idealnego kadru w sytuacji, kiedy obraz nie dotyczy żadnego konkretnego wydarzenia, przeciwnie – w sytuacji, kiedy nie dzieje się nic szczególnego. Dlatego ten rodzaj fotografii wymaga określonych warunków, predyspozycji i odpowiedniego sprzętu.

Trochę historii

Prekursorem fotografii ulicznej jest Francuz Henri Cartier-Bresson, jeden z najwybitniejszych fotografów XX wieku. W 1952 roku opublikował on książkę Decydujący moment (fr. Images à la sauvette). Tytuł książki pochodzi od stworzonego przez artystę pojęcia, oznaczającego wykonanie zdjęcia dokładnie w optymalnej chwili i umiejętność jej przewidzenia. W czasach, kiedy książka została wydana, nie istniały jeszcze aparaty z możliwością fotografowania kilku klatek na sekundę i uchwycenie idealnego kadru było nie lada sztuką.

W swojej książce Cartier-Bresson zamieścił 126 fotografii i własny tekst na temat teorii i praktyki pracy z aparatem. Pisze m.in.: Dla mnie fotografia jest jednoczesnym rozpoznaniem, w ułamku sekundy, zarówno znaczenia wydarzenia, jak i precyzyjnej organizacji form, które nadają wydarzeniu właściwą ekspresję. Ta koncepcja spowodowała przewrót w historii fotografii. Od tej pory dobra fotografia postrzegana była jako wypadkowa intuicji, obserwacji, refleksu i umiejętności kompozycji, oczywiście popartych odpowiednią praktyką. Cartier-Bresson, dla którego aparat był „rozszerzeniem oka”, sam siebie nazywał rzemieślnikiem, dostarczającym rzadki materiał do magazynów ilustrowanych.

Jak zacząć?

Jeżeli zamierzamy zająć się fotografią uliczną, powinniśmy odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Przede wszystkim, czy potrafimy stać się niewidzialni w tłumie z naszym aparatem. Jak już bowiem ustaliliśmy, fotografia uliczna polega na utrwalaniu otoczenia bez wpływu na jego zachowanie. Oprócz tego musimy dysponować sporą ilością wolnego czasu i równie sporym zasobem cierpliwości – niczym wędkarz, który wybrał się na połów szczupaka, a może wrócić z pustym wiaderkiem. Nie ma przecież gwarancji, że danego dnia zrobimy udane zdjęcie.

Mimo wszystko należy być elastycznym. W fotografii ulicznej nie można kurczowo trzymać się schematów, gdyż każda sytuacja jest inna, jedyna i niepowtarzalna. Może zdarzyć się, że trzeba będzie wejść w tłum ludzi z fleszem, bo akurat trafia się znakomite ujęcie. Tak pracuje nowojorski fotograf uliczny Bruce Gilden.

Jeżeli chodzi o sprzęt, fotografia uliczna wymaga aparatu, który naświetla zdjęcie dokładnie w momencie naciśnięcia spustu (dotknięcia przycisku na ekranie dotykowym), aby uchwycić wspomniany decydujący moment.

Strategie działania

Wyróżnia się dwie zasadnicze strategie – pasywną i aktywną. Pasywna to taka, kiedy wyruszywszy w teren wybieramy miejsce, gdzie urządzamy „zasiadkę” i z niej będziemy fotografować. Miejsce to powinno być uczęszczane, żeby zdarzenia w kadrze zmieniały się jak w kalejdoskopie. Próbujemy różnych ujęć pod kątem ich potencjału kompozycyjnego; zapamiętujemy jedno, najwyżej dwa i czekamy. Teraz wszystko zależy od naszego refleksu. Oczywiście można włączyć w aparacie opcję zdjęć seryjnych i później wybrać ujęcie – naszym zdaniem – najlepsze. Jest to jednak pójście na łatwiznę. Przecież chodzi nam o wyrobienie tzw. oka; jeżeli zrobimy pojedyncze zdjęcie, i okaże się ono nie najlepsze, będziemy wiedzieć, gdzie popełniliśmy błąd. Znawcy zagadnienia twierdzą, że niezrobione (lub źle zrobione) zdjęcie uczy tak samo, jak udane.

Strategia aktywna polega na stałym poszukiwaniu miejsca i sytuacji. Wymaga ona, oprócz wytrwałości i refleksu, także… wygodnego obuwia, o którym możemy zapomnieć, że mamy je na nogach. Oprócz tego aparat musimy mieć stale w pogotowiu, więc nie możemy zawieszać go na szyi ani ramieniu – o dobrym zdjęciu niekiedy decyduje ułamek sekundy, a zanim weźmiemy aparat do ręki, okazja może umknąć. Wędrujemy na pozór bez konkretnego celu, ale musimy mieć oczy „dookoła głowy”, jednocześnie starając się wtapiać w tłum.

Reakcje ludzi i prawo

Rozpoczynając przygodę z fotografią uliczną należy pamiętać, że wizerunek jest wartością chronioną i fotografując osoby nieznajome możemy niechcący napytać sobie kłopotów. Wprawdzie wspomniany już Bruce Gilden potrafił działać z zaskoczenia i jak spod ziemi wyrosnąć przed osłupiałym przechodniem, świecąc mu w oczy fleszem, i twierdził, że nigdy nie miał problemów z tym związanych. Jednak nie wiadomo, czy u nas ta metoda zawsze zdałaby egzamin i czy nie zostalibyśmy np. poturbowani przez krewkiego narzeczonego sfotografowanej pięknej dziewczyny.

Ciekawą właściwością fotografii ulicznej jest jej przypadkowość – coś, czego nie jest w stanie oddać fotografia studyjna. Nie chodzi tylko o zrobienie dobrego zdjęcia „przypadkiem”, ale także o zaaranżowanie całej scenerii. Czy robimy zdjęcie kogoś w biegu, czy poprosiliśmy obcą osobę o uśmiech do portretu, czy podczas fotografowania sami się uśmiechamy – drobne rzeczy składają się na całokształt fotografii ulicznej. Wyrywa ona ze strefy komfortu nie tylko obiekt fotografii, ale i samego fotografa – ów naraża się na odmowę, niezadowolenie, odrzucenie, być może wyśmianie czy agresję.  Z kolei fotografowany może czuć się zawstydzonym, nagabywanym czy po prostu niepokojonym przez obcego. Do tego należy dodać nieustające tempo życia miasta i otrzymujemy rezultat – zamrożone na zawsze, autentyczne chwile, po obu stronach obiektywu i na wszystkich planach zdjęcia.

Samo zrobienie komuś zdjęcia nie jest niczym niewłaściwym. Natomiast problemy zaczynają się, kiedy chcemy to zdjęcie opublikować, a przecież w tym celu je zrobiliśmy. W czasach Internetu prywatność jest dobrem wyjątkowo strzeżonym i trzeba uważać, aby publikacja nawet doskonałego zdjęcia nie zakończyła się na sali sądowej. Według polskiego prawa, jeżeli rozpowszechniamy czyjś wizerunek bez jego zgody, popełniamy czyn zabroniony, chyba że przedstawimy mocne dowody, iż wizerunek ten stanowi element większej sceny i nie mieliśmy zamiaru przedstawiać konkretnej osoby.

Zatem należałoby pytać o zgodę; cóż jednak, kiedy pytając tracimy ów decydujący moment, o którym pisał Cartier-Bresson? Czasem trzeba ryzykować. Warto jednak po zrobieniu zdjęcia podejść do fotografowanej osoby i zwyczajnie poprosić ją o zgodę na publikację wizerunku. Pokazać zrobione zdjęcie, a jeżeli o nie poprosi – wysłać. W każdym razie, jeżeli wyrazi swoje niezadowolenie i zaprotestuje, bezwzględnie powstrzymać się od publikacji.

 

Autor: Katarzyna Zgorzelska, w konsultacji z Małgorzatą Słomą, TEB Edukacja

 


A Ty lubisz tego typu fotografię?

Pytasz ludzi o zgodę na publikację, czy fotografujesz z ukrycia i starasz się zostać nie zauważonym do samego końca?

Daj znać w komentarzu poniżej ↓

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Małgo
Małgo
25 października 2018 22:11

Niektóre formy fotografii czujemy od razu, do innych się dopiero dojrzewa. Ja tam miałam z fotografią uliczną i dopiero od niedawna miewam ochotę zapuścić się w miejską dźunglę z aparatem 😉 Akurat przedwczoraj był jeden z tych dni, ale nadal bardziej ciągnie mnie w stronę ciekawej architektury, murali i obskurnych zakątków, niż typowej fotografii ulicznej 😉 Jakoś mam problem z atakowaniem ludzi obiektywem 😉

Kirjokerttu
Kirjokerttu
20 listopada 2018 14:47

Myślę, że jeśli chodzi o reakcję ludzi, to bardzo wiele zależy od samego społeczeństwa, które decyduje się fotografować ;). Na studiach zetknęłam się z terminami kultura gorąca i kultura zimna, co mogłoby tłumaczyć, czemu taki Bruce Gilden może mieć mniej problemów, a fotograf uliczny z innego rejonu świata więcej. Można byłoby zrobić nawet zestawienie trzech miast: Malagi, Wrocławia i Göteborga, i prawdopodobnie nastawienie statystycznej większości będzie inne do fotografii ulicznej. Sama nie zajmowałam się fotografią uliczną nigdy, ale co ciekawe, kilka razy dostałam “ochrzan” za “zrobienie mi zdjęcia”, którego… nie zrobiłam;). Bo jeśli już wychodzę na miasto czy do parku,… Czytaj więcej »

Michał
Michał
16 marca 2019 14:29

Bardzo inspirujący artykuł! Lubię robić zdjęcia, ale rzadko mam okazję, a jak faktycznie wezmę aparat na spacer, to strasznie się krępuję kiedy mam go wyjąć. To pewnie tylko w mojej głowie:) Wrzucę aparat do plecaka i mam nadzieję, że tym razem coś fajnego z tego wyjdzie. Dzięki!

szkolenia pierwszej pomocy
szkolenia pierwszej pomocy
29 kwietnia 2021 08:12

Rewelacyjne informacje. Brakuje jednak (nie tu, w sieci) pełnego rozwinięcia tematu. Od a do z.