Jakiś czas temu miałam okazję przeprowadzić rozmowę z Kubą Kaźmierczykiem na temat sprzętu, jaki wykorzystuje w swojej pracy. Zapraszam do poczytania:
Emilia: Dziękuję Ci bardzo, że zdecydowałeś się poświęcić mi chwilę i odpowiedzieć na kilka pytań. Czy mógłbyś krótko opowiedzieć czym zajmujesz się na co dzień?
Kuba: Cześć! Nie ma problemu :).
Czym zajmuję się na co dzień? Ciężko odpisać jednym zdaniem, bo moje życie jest pełne różnych aktywności. Przede wszystkim fotografuję – obsługuję kilku klientów korporacyjnych, ale również współpracuję z agencją modelingową. Dodatkowo, prowadzę różnego rodzaju warsztaty fotograficzne – od fotografii kulinarnej, przez błysk w plenerze po retusz. To wszystko uzupełniam licznymi poradnikami i testami na łamach fotoblogia.pl. Jak widać, jest tego trochę, ale generalnie wszystko kręci się wokół fotografii.
E: Zdjęcia na Twoim blogu w większości są wykonane aparatami Olympusa z wymiennymi obiektywami. Czemu one, a nie lustrzanki, które używa większość fotografów? Podobno całkowicie zrezygnowałeś z używania lustra, to prawda?
K: Lustrzankę sprzedałem w grudniu ubiegłego roku, ale nie był to rozwód całkowity, bo zdarza mi się korzystać z naszego redakcyjnego Canona przy pracy nad materiałami. Sam zajmuję się fotografią, w której posiadanie lustrzanki nie jest jakimś wymogiem. Nie robię ślubów, na których ważna jest mocna bateria czy szybki AF w ciężkich warunkach oświetleniowych. Nie pracuję też na ISO 128000, a tym bardziej nie zabijam się o cyferki. Dla mnie liczy się efekt, i to co dostaję z bezlusterkowców, w mojej pracy jest tym, czego potrzebuję. Dodatkowo, nie bez znaczenia pozostaje rozmiar sprzętu. Doskonale odczułem to podczas ostatniego wyjazdu na Maderę, na który wziąłem Olympusa PEN-F z obiektywami 7-14 mm f/2.8 PRO, 17 mm f/1.8 Premium i 40-150 mm f/2.8 PRO, który już takim małym zestawem nie jest, ale nadal zmieścił się do niewielkiego plecaka Lowepro Streetline BP250, a aparat nie obciążał szyi nawet zawieszony na cienkim, skórzanym pasku.
Dodatkowo, przekonałem się do wizjerów elektronicznych, które wg mnie, obecnie przewyższają te optyczne, szczególnie jeśli mówimy tu o moim fotografowaniu, bo np. w sporcie, wizjer optyczny nadal radzi sobie zdecydowanie lepiej. Wizjer elektroniczny daje mi podgląd ekspozycji na żywo, więc odsetek źle naświetlonych zdjęć jest naprawdę znikomy. Jeśli dodam do tego brak jakichkolwiek problemów z back/front fokusem, wybór jest dla mnie prosty. Co jednak nie oznacza, że nie lubię czasem sięgnąć po lustro :).
E: Sesje komercyjne także wykonujesz bezlusterkowcami?
K: Teraz tak. Często pracuję z moimi stałymi klientami, więc nie muszę im tłumaczyć, że mały aparat potrafi tyle, co duży. Ufają mi i wiedzą, że będą zadowoleni niezależnie od użytego sprzętu.
E: Jaka była reakcja klientów, gdy na sesje nie pojawiałeś się z wielkim, profesjonalnym aparatem? Czy były one uzależnione od wielkości/doświadczenia firmy, czy wszyscy reagowali podobnie?
K: Pierwszy raz bezlusterkowca wziąłem na sesję kulinarną, na której fotografowaliśmy mocno czekoladowe produkty. Nie odważyłem się jednak zabrać ze sobą tylko bezlusterkowca, na dodatek bez wizjera. Do torby zapakowałem więc 5D Mark III z obiektywem 100 mm f/2.8L i Olympusa E-P5 z obiektywem 60 mm f/2.8 Macro. Kadry powtarzałem dwoma aparatami, ale finalnie oddałem zdjęcia z Olympusa. Kolejne sesje robiłem E-M5 Mark II ze względu na tryb High Res, który oferuje mi 64 megapikseli w RAWie, o ile kadr jest stateczny, a moje jedzenie raczej nie ucieka z planu zdjęciowego ;).
Nie spotkałem się nigdy z negatywnym podejściem, a raczej z nieco zmieszanym spojrzeniem. Na szczęście na przestrzeni ostatnich dwóch-trzech lat, świadomość klientów znacznie wzrosła.
E: Jak myślisz: skąd takie, a nie inne reakcje? Czy żeby być postrzeganym jako profesjonalista musimy pojawić się z plecakiem pełnym sprzętu, który w większości nawet nie zostanie przez nas wykorzystany?
K: Z tego, co obserwuję to klienci lubią widzieć, za co płacą. Na sesję zazwyczaj zabieram ze sobą więcej sprzętu niż potrzebuję. Dobrze sprawdza się też komputer z podpiętym profesjonalnym monitorem. Kiedy potrzebuję dwóch lamp, biorę ze sobą cztery. Tu się chyba nic nie zmieniło, ale wiadomo, że to jest mocno indywidualna sprawa. Poza tym rzeczywiście zazwyczaj lepiej mieć więcej niż mniej sprzętu na zleceniu :).
Dzięki za rozmowę!
E: Dziękuję 🙂
————————————————————————-
Już od jakiegoś czasu zastanawiam się po co dźwigamy ze sobą tak dużo ciężkiego sprzętu, kiedy w większości sytuacji albo wystarczyłaby nam połowa z tego co mamy, albo idealnie sprawdziłaby się także nieco mniej okazały zestaw. Pomijając ekstremalne sytuacje (śluby, sesje w bardzo ciemnych pomieszczeniach, fotografię sportową) bylibyśmy w stanie uzyskać podobne efekty biorąc ze sobą mniej.
Jednak nie jest to wcale takie proste jak nam się wydaje. Pomińmy tutaj całkowicie kwestie czysto praktyczne. Jestem świadoma tego (i większość z Was pewnie też), że czasem po prostu nie da się inaczej. Sama idąc na zlecenie nie wyobrażam sobie nie wziąć ze sobą zapasowej lampy, czy dodatkowej karty pamięci. To tylko sprzęt i zawsze może coś nawalić. A wiadomo – przezorny zawsze ubezpieczony.
Skupmy się na tym, co siedzi w głowie
Nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała spojrzeć na tę kwestię z perspektywy psychologii.
Na początek zamknij oczy i wyobraź sobie fotografa. Jaki obraz masz przed oczami?
Czyżby taki?
Ok. Nie musiał mieć 3 aparatów przy sobie ale mogę założyć się, że na pewno miał przy sobie lustrzankę. Zgadza się?
Na rynku mamy teraz ogromny wybór sprzętu, od malutkich małpek za ok. 100-200zł, po profesjonalne lustrzanki za 10tyś i więcej. Jest tego tak dużo, że już dawno przestałam się orientować, w tym co jest „na topie”. Do tego dorzućmy akcesoria fotograficzne: oświetlenie, obiektywy, filtry na nie, torby, baterie, ładowarki itp itd. I tak oto powstaje zestaw „podstawowy” ważący lekką ręką kilka kilo. Nie wierzycie? To spróbuje zebrać swój cały zestaw foto w jednym miejscu i potem to podnieść.
Ostatnio ledwo mi się udało, a nie spakowałam wszystkiego co mam. I nie cierpię na GAS, naprawdę.
Utarło się, że profesjonalny fotograf to osoba posiadająca profesjonalny sprzęt. A jak laik ma ocenić, czy aparat jest dobry (i drogi przy okazji)? Oczywiście po jego wielkości i okazałości. Stąd też często próbujemy dodać sobie pewności siebie przy pomocy wielkiego obiektywu, czy najdroższego body (którego w pełni i tak nie potrafimy wykorzystać). Dotyczy to głównie osób zaczynających swoją przygodę z fotografią, które w głębi serca czują potrzebę przekonania siebie i innych o swoich umiejętnościach i pasji.
A podobno sprzęt nie ma znaczenia? 🙂
———-
I tradycyjnie trochę linków:
—> Strona Kuby Kaźmierczyka
—> Fanpage Kuby na Facebooku
—> Artykuły Kuby na Fotoblogii
Bardzo fajny post, z bardzo ważnym tematem! Ostatnio usłyszałam podczas rozmowy dwóch osób „jak chcesz zarabiać to już musisz mieć pełna klatkę”. I tu moje pytanie, czy spokojnie można zacząć zarabiać z podstawowym aparatem, czy od razu trzeba mieć „pełną klatkę”? Pozdrawiam serdecznie!
Nie chcę żeby zabrzmiało to niemiło ale osoba, która osiągnęła już taki poziom, że może zarabiać na swoich zdjęciach sama doskonale będzie wiedziała, czy potrzebna jest jej pełna klatka, czy poradzi sobie z czymś mniej zaawansowanym. 😉
Najpierw wiedza i praktyka, potem pieniądze. Nigdy na odwrót. 🙂
Pamiętaj, że zdjęcie/fotografia… whatsoever… powstaje 15cm za aparatem…. i nie ma tu większego znaczenia czy to FF czu APS-C. Zobacz ilu pro-fotografów robi zdjęcia (także na zlecenie) poza tym, że głową to komórką, bezlustrem, pudełkiem z dziurką…..
Zobacz też ilu posiadaczy FF używa niezmiennie trybu AUTO 🙂
A co do tego czy FF czy APS-C…. pamiętaj żeby dopasować sprzęt do tego czego potrzebujesz…w fotografii przyrody czy sportowej raczej obstawiłbym APS-C ze względu na przydatny crop:)
Kubę akurat „znam” to tak z internetowego widzenia już dość dość długo , ostatnio razem z Rafałem Krasą i innymi w Hiszpanii co byli na testach tego nowego Olympusa , i tak od razu mnie zastanowiło : ooo! to oni oboje przeszli na bezlusterkowce , inny fotograf „studio w plecaku” tak samo , inni nawet nie pamiętam już wszystkich których obserwowałam , ale dużo przeszło nawet i ślubnych i ze Stanów na bezlusterkowce , a ja cały czas myślę i myślę i nie wiem co począć , jakoś taki mały aparat to jakby to nazwać … chyba nie robi opinii… Czytaj więcej »
No właśnie w tym jest cały problem – patrzymy na to „co inni powiedzą” zamiast skupić się na tym, co dla nas jest najlepsze 😉
A sprzęt trochę waży. Ja już mam problem z dźwiganiem tego całego bałaganu.
Dzień dobry! Nie posiadam zbyt wielkiego doświadczenia zarobkowego ale fotografuję dla własnej przyjemności już jakiś czas. Moje doświadczenie każe myśleć o sprzęcie jak o narzędziu pracy – należy dobrać odpowiednie do danego zadania. Fotografujemy imprezy sportowe liczy się szybki AF, ilość zdjęć na sekundę, dobra jakość przy wysokim iso itd, podobnie ze ślubem – zawsze jest za ciemno 😉 Fotografujemy jedzenie, kwiaty wnętrza, możemy sobie pozwolić na inny dobór sprzętu, idziemy na spacer ze swoim dzieckiem może wystarczy komórka z dobrym aparatem idziemy na sesje z przyjacielem może weźmiemy średni format. Nic jednak nie zastąpi tego co mamy w głowie… Czytaj więcej »
I właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Dziękuję Ci za ten komentarz 🙂
Do usług 😉
Trzeba chyba wziąć pod uwagę pewne różnice 😉 1. zlecenie Sprawa jest prosta, od tego co zrobisz zależy czy zarobisz na chleb, wiec nie ma opcji – musisz mieć 'wszystko’ min. podwójnie – na wszelki wypadek. Szczególnie, że w większości przypadków nie ma szansy na dubel. 2. focenie, nazwijmy to, „inne niż zlecenie” 🙂 Tu jest większy problem. W głowach większości z nas siedzi obawa, że „coś mnie ominie”. Idąc tym tropem bierzemy plecak sprzętu bo pojawi się coś na co akurat ten jeden słoik będzie za krótki/długi etc. Nosimy te kilogramy na ramieniu czy plecach, upoci się człek przy… Czytaj więcej »
Bardzo dobrze przeprowadzony wywiad. Czekam na więcej 😉
Ostatnio też użytkujemy Olympusa, nie we wszystkich wpisach, głównie na instagramie. Zwykły kompaktowy, a piękne zdjęcia nim można zrobić.
Ja marzę o Fuji Xt2 albo Sony A7s bo i film mnie kręci ale mnie nie stać. I jak na razie mój Nikon D7000 musi mi wystarczyć. Ach jak bym się chętnie przesiadł na coś mniejszego. I tym zestawem Nikon + 35mm 1,8 jadę od 5 lat wszystko. 🙂
od lat jestem wierny fuij odkąd pierwszego dostałem na 18-setkę. Awaryjność tego sprzętu jest zerowa i nie są wielkie… więcej warzywa reszta zestawu podróżnego (laptop tablet powerbanki) niż lustro z zestawem heh
wszystko tzn co? uwierz mi, 35mm G to najgorsza stałka Nikona 🙂 fajne rozmycie, szkoda, że całego obrazka 🙂 to nie jest bokeh, to jest cały obraz rozmazany. przetestuj Sigmę 18-35 f1.8 a zobaczysz co to jest ostry obiektyw na swoim aparacie 🙂
Odwiedziłam ostatnio jeden ze sklepów w którym sprzedawano m.in. aparaty – sama planuję zakupić za jakiś czas i zastanawiałam się właśnie czy konieczna jest ta lustrzanka. Dzięki za fajny wywiad, dał trochę do myślenia 😉
Nie mam dużego doświadczenia w tym temacie, ale jest coś w tym co napisałaś. Jak widzę fotografa, to pierwsze na co zwracam uwagę to wielkość jego aparatu lub ilość. Tak więc jestem typowym laikiem. 🙂
Mam lustrzankę, robiąc zdjęcia w podróży może i wyglądam jak profesjonalista, co z tego jednak, kiedy nadal nie opanowałam więcej niż dwie, trzy funkcje i noszenie tego sprzętu na szyi (czy upychanie go w podręcznym bagażu) mocno mi ciąży. Szkoda że nie wiedziałam o aparatach takich jak Olympus Pen wcześniej.
Te malutkie Olympusy stały się popularne całkiem niedawno. Nic dziwnego, że o nich nie słyszałaś 🙂
to sprzedaj tą lustrzanke i kup porządny kompakt, który zrobi lepsze zdjęcia niż lustrzanka. ewentualnie opisywane bezlusterkowce. będzie lżej, taniej i lepiej 🙂
Tacham lustro po górach, wkurzam się, bo mi ciąży, bo niewygodnie czasem iść, bo trzeba schować, jak wlezę w skały, a potem zaraz się zatrzymać, by wyjąć, bo przecież akurat teraz piękny kadr z jeszcze piękniejszym widokiem. 🙂
Ale, póki co mam tylko jeden obiektyw. 😀
Najgorzej mieć kilka obiektywów, bo mimo że korzystasz z jednego, bo nie chce Ci się zmieniać, to następnym razem i tak bierzesz w góry wszystkie. Nie ma od tego ucieczki 😛
hehe, true… i jak nie kombinuje to ZAWSZE wychodzą mi 3 słoiki 😀 zwykle kosztem dodatkowej butelki wody 😛
Zawody sportowe, tłum kibiców, przez który cieżko się przedrzeć do pierwszego rzędu. Co wtedy robimy? Zapinamy na body jakiś duży biały obiektyw. Ludzie z szacunkiem sie rozstępują 🙂
I od razu wzbudzamy respekt wśród tłumu 😀
Tak samo działa na koncertach w mniejszych klubach. Często wpuszczają na fosę bez sprawdzania legitki prasowej 😉
W mniejszych, gdzie obecność fotografa to nobilitacja dla miejsca i zespołu, tak. 😉
Bardzo dobrze działa(-ła) „biała” Canonowska L-ka 70-200 🙂
„Pan z prasy? Ależ proszę bardzo” 🙂 hehe
Dokładnie tak samo działa w klubach. 70-200 w górę i już ludzie rozumieją, czemu człowiek się tak pcha. Ewentualnie – drabinka jako taran. 🙂
Fajny wywiad- opinia profesjonalisty ze bez lustrzanki można się obejść,dla pewnie wielu osobom z branży do myślenia 🙂
Oj, ja jestem właśnie tym obładowanym lusterkowcem. 😀 Obiektywy, zapas body, naście kart, filtry – wszystko. Na śluby jak na wojnę! 😀 A tu jeszcze przydałoby się znośnie wyglądać tachając to wszystko. 😀
Ja teraz szukam obiektywu do mojego Canona i jestem w kropce. A sprzęt się przydaje.
Niedawno chodziłem na kursy do pewnego zawodowego fotografa. Na pytanie czego używa odpowiedział prosto: – na co dzień bezlusterkowca olympusa. W pracy lustrzanki Canona. I potem wyjaśnił dlaczego. Otóż miał raz sytuację, że Canon mu trochę niedomagał i na zamówioną sesję komunijną poszedł z bezlusterkowcem. Gdy zleceniodawcy to zobaczyli, odmówili mu zapłaty i zrezygnowali z jego usługi twierdząc, że „mój brat też ma taki mały aparat, to pan jest tu niepotrzebny”. Od tamtej pory bierze ze sobą na każdą sesję dużą torbę sprzetu wypchaną po brzegi. I mimo iż wie, że skorzysta może z dwóch obiektywów i jednej lampy to… Czytaj więcej »
Tulipan to lans? Chyba dla Ciebie
Cała ta dyskusja o sprzęcie nie ma sensu. Każdy używa tego, co uważa za słuszne i dzięki czemu osiągnie zamierzone efekty. Przy realizacji własnych projektów sięgam po aparat wielkoformatowy. Ustawienie kadru, oświetlenie, skorygowanie perspektywy, załadowanie filmu, a potem jego wywołanie zajmują sporo czasu. Cały ten proces nauczył mnie dbałości o szczegóły. W jednym Warszawskim studio pracują dwa średnioformatowe aparaty ze ściankami cyfrowymi. Nie jeden klient zadawał setki pytań odnośnie tego dziwacznego sprzętu podczas sesji. Jeden znajomy wyemigrował do USA. Fotografuje śluby za pomocą aparatu małoobrazkowego na film. Na sesje plenerowe zabiera ze sobą aparat średnioformatowy. Mówi, że z pozoru to… Czytaj więcej »
W zasadzie stwierdzenie „mam pełną klatkę” sprawia, że dalsza dyskusja o fotografii wygasa.
Mam pełną klatkę! I nikt już z tobą nie będzie dyskutował 😀
Choćbyś to ty był fotografem, który zrobił zdjęcie w trakcie zamachu na ambasadora Rosji – MAM PEŁNĄ KLATKĘ, kończy wszystkie dysputy.
Omijam temat fotografii „komercyjnej”, bo to jest biznes. Jak spieprzysz to spieprzysz i masz przechlapane.
Dlaczego? ;>
Że pełną klatkę? Nie wiem. Serio. Po prostu nie raz widziałem na wernisażach jak padało „czym focisz?”
„tym a tym, pełna klatka”
„aha….to super”.
Pytający nagle wymięka i gaśnie. Nastawiony na dołożenie autorowi, że nie ma FF a on, którego tu nie ma w galerii, ma wymarzony sprzęt.
W sumie kiedy ostatnio pogadałaś o fotografii?
Jeszcze nigdy mnie nikt nie spytał po co fotografuję co fotografuję. Ale „CZYM” zawsze.
To ciekawe co piszesz, nie spotkałam się z tym nigdy. Rzadko mam okazję pochwalić się swoją pełną klatką. Może dlatego, że jestem kobietą i od razu zaznaczam, że nie znam się na sprzęcie 😉
Może mam pecha 🙂
Ja jestem minimalistką jeśli chodzi o sprzęt, nie taszczę ze sobą 15 obiektywów, bo wiem czego i do czego potrzebuję. Ale faktycznie na rodzinne wakacyjne wyjazdy przydałoby mi się jeszcze mniej – chodzi mi po głowie bezlusterkowiec Fuji i chyba pora się poważnie zastanowić nad jego zakupem.
No dobra… A skąd wytrzasnę pięć koła na aparat i jeszcze ćwierć tego na szkło 45/f1.8?
Pałowanie się nad bezlusterkowcem przypomina mi równie żenujące pałowanie się nad pełną klatką. Bo i tak koniec końców wychodzi na to, że najwięcej robi operator, a zaraz potem szkło.
Koniec końców to i tak sprzęt na najmniejsze znaczenie. Kupujesz to, co Ci odpowiada i na co Cię stać. Są aparaty za 100zł i takie za 15 000zł. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Nie każdy jeździ Porsche, prawda? 😉
Ciekawe rozważania. Skoro bezlusterkowiec spełnia swoje zadania, to nie ma potrzeby tyle sprzętu dygania:)