Jak pewnie część z Was zauważyła na moim instagramie jakiś czas temu wraz z M. wróciliśmy z tygodniowego pobytu w Neapolu. Tuż przed samym wyjazdem napisałam dla Was wpis, w którym odpowiedziałam na pytania, które same nasunęły mi się podczas przygotowywania się do podróży. Jak już przetrwałam oba loty, odprawę i sam pobyt we Włoszech i wróciłam cała i zdrowa wraz z całym swoim sprzętem to pora na opisanie wrażeń. Zarówno ja jak i mój M. uwielbiamy robić zdjęcia, więc i całe wakacje planowaliśmy pod tym kątem, dlatego pewnymi rzeczami chciałabym się z Wami podzielić. Jak zamknę oczy to jeszcze jestem w stanie sobie przypomnieć te cudowne słońce i 26 stopni ciepła na zewnątrz. To chyba odpowiedni czas, aby trochę powspominać, bo już tęsknię za tym miejscem.

Ciekawi?

Pokój z widokiem na Wezuwiusza

To była chyba najtrudniejsza decyzja (w każdym razie dla mnie) jaką musieliśmy podjąć podczas planowania całego wyjazdu ale trafiliśmy w dziesiątkę! Zależało nam na przyzwoitym pokoju zamykanym na klucz, blisko centrum miasta i z dobrym dojazdem na lotnisko, a jednocześnie nie za miliony monet. No i się udało.

Noclegu szukaliśmy przez portal Airbnb (kliknij w link aby otrzymać ode mnie 100zł na pierwszą podróż). Mieszkaliśmy przy ulicy Via Concordia niedaleko Via Toledo – pełnej sklepów, kawiarni, lodziarni no i ludzi. Wrażeń nie brakowało, bo pokój znajdował się w hiszpańskiej dzielnicy – miejsca, do którego pewnie nie trafilibyśmy, gdybyśmy tam nie mieszkali. Wąskie, ciasne, klimatyczne uliczki, dobiegający zewsząd dźwięk wydobywany przez klaksony skuterów , mnóstwo schodów, małych sklepików i oczywiście pizzerii.  Żadne inne miejsce w Neapolu nie miało takiego klimatu i, paradoksalnie, to właśnie tam czuliśmy się najbezpieczniej. Dlaczego paradoksalnie? Bo to dosyć biedna dzielnica.

Ogromną zaletą mieszkania, które wynajęliśmy był cudowny widok z okna. Wstając rano z balkonu mogliśmy obserwować zatokę, panoramę miasta oraz Wezuwiusza, która jest bardzo wdzięcznym obiektem do fotografowania. Śniadania jedliśmy patrząc na statki – wtedy wszystko smakuje 2 razy bardziej.

Włosi są niesamowici

… i bardzo chętnie pozują do zdjęć. Ciekawa jestem, czy jakby w Polsce był podobny klimat i ciepło przez niemal cały rok, to też mielibyśmy takie podejście do życia (chciałabym tego bardzo!). Oni się generalnie niczym nie przejmują. Jest ciepło, mają co jeść, gdzie mieszkać, więc życie im płynie w spokoju i szczęściu. Jak to czasem niewiele potrzeba… 🙂 I są na tyle towarzyscy, że totalnie nie istnieją dla nich bariery językowe: albo rozumieją po angielsku i odpowiadają Ci po włosku, albo… nic nie rozumieją i próbują się z Tobą dogadać po swojemu. Czyste szaleństwo.

A jeśli chodzi o robienie im zdjęć to nie mają z tym najmniejszego problemu.

Spacerując po uliczkach natknęliśmy się na pana, który siedział w drzwiach swojego warsztatu i czytał gazetę. M. nie mógł przejść wobec niego obojętnie i spytał Pana, czy może mu zrobić zdjęcie. I wiecie jak zareagował? Otworzył szerzej drzwi i zapalił światło, aby lepiej było widać stojącego wewnątrz Malucha i odsunął się abyśmy mogli na spokojnie zrobić zdjęcie. Poproszony o zapozowanie, uśmiechnięty rozsiadł się na krześle i udawał, że z wielkim zaciekawieniem czyta gazetę (jak to robił zanim do niego podeszliśmy). Pożegnał nas szerokim uśmiechem. Nawet teraz robi mi się cieplej na sercu jak sobie przypomnę tę sytuację.

Innego dnia siedzieliśmy na Piazza del Plebiscito, jedliśmy lody i obserwowaliśmy dzieciaki grające w piłkę (wyobrażacie sobie młodych chłopców grających w Warszawie na Placu Zamkowym w nogę? Ja też nie, a dla nich to norma). Bardzo lubiliśmy spędzać tam czas, bo zawsze coś ciekawego się działo. W pewnym momencie wokół nas zaczęła kręcić się grupka dzieci, jedna z dziewczynek miała ze sobą pieska, którego prowadziła na smyczy i biorą pod pachę wkładała na schodki. Usiedli schodek wyżej niż my i nie mogłam się powstrzymać, aby nie zrobić im zdjęcia. Oczywiście skadrowałam tak, aby były widoczne tylko nogi maluchów i psiak między nimi. I wtedy się zaczęło… Mali modele ogarnęli, że zrobiłam im zdjęcie, podeszli i chcieli zobaczyć jak wyszli. Podbiegali sprawdzali fotkę na wyświetlaczu aparatu, uśmiechali się i lecieli pozować do kolejnych. Aż musiałam wyłączyć aparat i pokazać im się “się zepsuł”, bo inaczej nie daliby nam spokoju 🙂 Dzieciaczki w wieku pewnie od 2-3 do 6 lat, kręcące się wokół turystów. Nikt nie panikował, żadna mama nie rzuciła się na nas z pretensjami (a tylko na to czekałam). Rodzice kontrolowali sytuację z daleka, a dzieciaki miały frajdę.

Podobnych sytuacji mieliśmy więcej, ludzie uśmiechali się do nas i pozowali jak widzieli, że robimy zdjęcia. Ciężko mi sobie wyobrazić podobne zachowanie w Polsce, naprawdę.

Zwiedzanie? Tylko pieszo

Nie wiem jak Wy ale ja jestem typem człowieka, które wejdzie wszędzie tam, gdzie da radę. Uwielbiam odkrywać miejsca, których nie ma w żadnym przewodniku. To właśnie w taki sposób można natknąć się na niesamowicie klimatyczne miejsce, pokazujące prawdziwy charakter miasta.

Staraliśmy się nie korzystać z komunikacji miejskiej, nie śpieszyło nam się nigdzie. Dzięki temu natrafiliśmy na piękne wnętrze Galleria Principe di Napoli, obejrzeliśmy wnętrze Neapolitańskiego ASP, trafiliśmy do wielu cudownych kawiarenek i przechadzaliśmy się po bocznych uliczkach pełnych ciekawych zakamarków. W drodze do Cimitero delle Fontanelle weszliśmy na kilka podwórek w środku kamienic i to, co tam zobaczyliśmy zapierało dech w piersiach, a jednoczenie trochę smuciło. Większość budynków to mieszkania socjalne, zamieszkałe przez bardzo biednych ludzi i przez to w opłakanym stanie. Na podwórka prowadziły ogromne, drewniane drzwi, a w środku ukazywały nam się przepiękne budynki z nadal jeszcze widocznymi zdobieniami, kręte schody, malunki na ścianach. Uwielbiam takie klimaty.


Byliśmy tam tylko tydzień ale mogłabym o tym miejscu pisać i pisać. Jakbyście mieli jeszcze jakieś pytania, które nasuwają Wam się po przeczytaniu artykułu – dajcie znać w komentarzu, chętnie na nie odpowiem. 

Kto z Was był w tym pięknym mieście? Jakie są wasze wrażenia z pobytu w Neapolu? A może planujecie wakacje we Włoszech? Jak tak to gdzie? Pochwal się w komentarzu!

Wszystkie zdjęcia zamieszczone we wpisie są mojego autorstwa.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Fabrykant z Fotodinozy
Fabrykant z Fotodinozy
2 października 2017 17:56

Pozdrowienia z Neapolu
Ślady po Wincentym Polu
Zasypuje popiół z Wezu
Wiusza. Wiatr, historia, Jezu!
(cytat)

Fajny reportaż!
Ja byłem tylko za miedzą:
https://fotodinoza.blogspot.com/2014/10/gos-wybrzeza-wybrzeza-amalfi.html

Marcin Mazurkiewicz
Marcin Mazurkiewicz
15 grudnia 2017 03:59

byłem sześć razy, to jest jedyne miejsce, do którego mogę zawsze wracać, w marcu wybieram się jeszcze raz, trochę mi zostało do zobaczenia 🙂

Emilia |Psychologia Fotografii
Emilia |Psychologia Fotografii
Reply to  Marcin Mazurkiewicz
15 grudnia 2017 09:11

Zazdroszczę, też bym się chętnie tam jeszcze raz wybrała 😉

Marcin Mazurkiewicz
Marcin Mazurkiewicz
Reply to  Emilia |Psychologia Fotografii
16 grudnia 2017 03:07

27-31.03 robię tam urodziny, zapraszam 🙂

Emilia |Psychologia Fotografii
Emilia |Psychologia Fotografii
Reply to  Marcin Mazurkiewicz
17 grudnia 2017 13:40

Nie kuś 😀