Pamiętasz swoje początki? Jak to było zaraz po kupnie nowego aparatu? A może zaczęło się od prezentu albo aparatu w telefonie? Ja pamiętam bardzo dokładnie, mimo, że minęło już ponad 15 lat od tego momentu (jak ten czas szybko leci!). 

Pierwszy aparat

Było to w czasach gimnazjum, pamiętam, że za uzbierane w skarbonce pieniądze kupiłam sobie taką większą małpkę Kodaka Z650 z dużym zoomem. Wtedy była na nie moda. Nie była to typowa małpka ale trochę bardziej zaawansowany aparat. Posiada duży zoom optyczny, jakiś tam dodatkowy zoom cyfrowy, kilka trybów tematycznych i możliwość przełączenia się w tryb auto. Fotografowałam wszystko, co mi akurat wpadło przed obiektyw. Głównie swoje psy i rośliny na podwórku. No i zachody słońca, zawsze miałam do nich słabość. Wszystko w trybie pełnej automatyki. Po jakimś czasie zaczęłam też kombinować z trybami tematycznymi ale zupełnie nie wiedziałam o co w nich chodzi, głównie było to działanie na chybił- trafił. Ale czasami wyszło z tego coś fajnego.

Potem dowiedziałam się gdzieś o trybie manualnym ale w tym małym aparacie zupełnie nie byłam w stanie tego ogarnąć. Nic nie działało tak jak trzeba. Wtedy już wiedziałam, że Kodak, który mam zaczyna mnie ograniczać i nadeszła pora na zmianę.

Pora na lustrzankę

Po 2-3 latach udało mi się uzbierać na pierwszą lustrzankę. Po wielu dniach spędzonych w Internecie, masie przeczytanych artykułów i poradników oraz godzinach rozmowy z osobami, które gdzieś tam w moim otoczeniu miały chociaż blade pojęcia o sprzęcie – wybrałam. Padło na Canona 450D z kitowym obiektywem i dodatkowo dokupionym ZOOMem 50-200mm Canona. I powiem Ci, że ten zestaw wystarczał mi przez kilka dobrych lat. To był chyba 2009 rok. Nadal uwieczniałam głównie to, co było wokół mnie. Już pół roku poznawałam nowy aparat, gdy natrafiłam na reklamę pleneru fotograficznego z modelkami. Weekend na Podlasiu, niedaleko od domu, za przystępną cenę. Udało się pojechać. I tej wyjazd tak naprawdę zmienił wszystko i stał się początkiem mojej poważniejszej przygody z fotografią.

Pamiętam, że wtedy modelki fotografowałam głównie moim zoomem, bo kompletnie nie potrafiłam z nimi rozmawiać, a dzięki niemu mogłam sobie gdzieś tam z daleka łapać (i kraść innym) kadry. Warto dodać, że w plenerze dawał on naprawdę ładne rozmycie i ostre kadry, nie potrzebowałam na tamtą chwilę niczego więcej do szczęścia. Zdjęcia wyszły lepiej niż myślałam. Do tego stopnia, że trochę bałam się umieścić je w portfolio, bo gdzieś tam w głębi duszy wiedziałam, że minie jeszcze sporo czasu zanim będę w stanie powtórzyć sama tak dobre jakościowo kadry. Ale się przemogłam.

Potem to już się mocno wszystko rozkręciło. Konto na Maxmodels, mnóstwo sesji TFP, plenery fotograficzne, spotkania z innymi fotografami, nauka obróbki i długie godziny spędzone na YouTubie. Gdzieś tam w międzyczasie pojawił się też Facebook i początki z promowaniem się w Social Media.

I tak sobie działam okołofotograficznie już ponad 15 lat. Kto wie, czy jakbym nie trafiła na ten plener, to wszystko nie potoczyłoby się zupełnie inaczej?


A jak to wyglądało u Ciebie?

Chętnie poczytam Wasze historie!

5 2 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marcin
Marcin
23 października 2021 18:38

Moje początki w fotografii są typowo hobbystyczne, wakacyjne i aparat Lumix FZ8, robiło się mnóstwo zdjęć (szkoda że nie w RAWach 🙁 ), później były już lustrzanki Nikona i bardziej świadome zdjęcia, przyrodnicze, krajobrazowe, później kobiece oraz ślubne.
I tak pozostało do dziś za wyjątkiem zmiany lustro -> bezlusterkowiec, ale wierność do marki pozostała – Nikon 😉